Góra Kailash, uważana jest za świętą w aż czterech religiach: Buddyzmie, Hinduizmie i Dżinizmie i Bon. Ciągną tu rzesze pielgrzymów z sąsiednich i nie tylko państw aby odbyć Korę czyli obejść święte miejsce. Kora zaczyna się na wysokości 4600 m. n.p.m. wznosi się maksymalnie na ponad 5600 m. n.p.m. i liczy 52 kilometry długości. Z tego co mi opowiadano niektórzy potrafią ją przejść w jeden dzień, ale większość osób rozkłada tą trasę na trzy dni.
Osobiście udało mi się przejść tą trasą dwa razy. Za każdym razem wyglądało to bardzo podobnie. Czyli po kilkudniowej jeździe z Lhasy docieram do Darchen.
Tutaj można odpocząć, zrobić zakupy, a przede wszystkim się wykąpać :) Jest też kilka restauracji czyli same luksusy. Aby się tu dostać trzeba mieć szereg zezwoleń, których sami nie załatwimy. Mi to za każdym razem organizowało lokalne biuro z Lhasy z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Nie można tutaj też dostać się samemu. Trzeba tworzyć “zorganizowaną” grupę, z przewodnikiem który za nas odpowiada. Przepisy zmieniają się co roku, a czasami nawet częściej, więc tak jak mówię dobrze jest mieć sprawdzone lokalne biuro które nam to ogarnia. Najlepiej prowadzone przez Tybetańczyków.
Duże bagaże na czas trekkingu najlepiej jest zostawić w Darchen, a ruszyć tylko z małym podręcznym plecakiem. Aczkolwiek trzeba pamiętać, że na tej wysokości w górach pogoda jest nieprzewidywalna. Mnie za drugim razem na przełęczy złapała śnieżyca, a był to środek sierpnia. Niektórzy wynajmują na trasę konie aby niosły im rzeczy, a czasem i ich samych. Polecam jednak przejść całość samemu. Jest to wykonalne dla większości osób z normalną kondycją. Przy drugim przejściu prowadziłem panią w wieku 65 lat z nadwagą i dała radę. Choć nie było to dla niej łatwe.
Trasa jak mówiłem liczy około 52 kilometrów a tak naprawdę nam jako turystom udostępniają nieco ponad 42 kilometry. Podejścia też nie są specjalnie wymagające. Głównym problemem jest wysokość na jakiej przychodzi nam wędrować. I czasami można wpaść w kompleksy jak jakaś babcia czy dziadek mija nas na trasie. Ale oni mieszkają tu całe życie, więc i inaczej funkcjonują na tych 5000 metrów.
Pierwszy dzień jest raczej spokojny. Zaczynamy szeroką doliną, raczej bardziej po płaskim niż pod górę. Mija się stada jaków i koni. Olbrzymie wrażenie robią pielgrzymi, szczególnie ci najbardziej religijni. Ci idą w specyficzny sposób. Robią krok do przodu, kładą się twarzą do ziemi, następnie klękają, modlą, wstają, robią krok do przodu i tak dalej. Im przejście całości zajmuje około 4 tygodni. Są też pielgrzymi, którzy w taki sposób pokonują nie tylko samą Korę, ale i w taki sposób tu przyszli. Albo w taki sposób przechodzą kilkaset kilometrów w pielgrzymce do Lhasy.
Noclegi jak by to ująć są. Najbardziej podoba mi się sposób prania pościeli. Przychodzi pan z miotełką, którą omiata łóżko, składa pościel i pokój już jest gotowy na przyjęcie nowych gości. Same pokoje są w większości wieloosobowe, natomiast za łazienkę robi plastikowa miska i termos z gorącą wodą. Toalety też czasem są, choć chyba lepiej by było gdyby ich nie było. Ale ten system funkcjonuje nie tylko tu, ale w sporej części Tybetu. W każdym razie na pewno można dostać na noc spory zapas ciepłych koców, co gwarantuje, że można się całkiem dobrze wyspać. I więcej w takim miejscu mi nie potrzeba.
Najtrudniejszy jest drugi dzień. Tak naprawdę wtedy robi się większość przewyższenia, zarówno w górę jak i w dół, jak i znaczną cześć trasy. Dlatego najlepiej wstać o świcie. To też przy dobrej pogodzie daje nam wspaniałe widoki na samą górę Kailash, płonącą w pierwszych promieniach słońca. Ten dzień może być dla niektórych naprawdę trudny. Po drodze jednak wszystko wynagrodzą nam kapitalne widoki i magia tego miejsca. Po drodze możemy spotkać wiele miejsc w których pielgrzymi ryją w kamieniach modlitwy i życzenia. Aż do miejsca gdzie tego dnia będzie się spało, czyli do momentu zejścia z przełęczy nie będzie żadnego sklepu, więc koniecznie trzeba mieć ze sobą zapas wody oraz jedzenia.
Przełęcz wznosi się na wysokość około 5600 metrów nad poziom morza, nie widać z niej Kailash, za to są setki flag modlitewnych i rzesze pielgrzymów, którzy robią sobie w tym miejscu przerwę na odpoczynek i mały piknik. Po zejściu z przełęczy czeka na nas zasłużony odpoczynek i nocleg.
Dzień trzeci podobny jest do pierwszego. Czyli w większości prowadzi już szeroką doliną, z niewielkimi spadkami. Czyli taki całkiem przyjemny spacer.
Polecam każdemu kto myśli o wyprawie do Tybetu. Jest to niepowtarzalne doświadczenie, móc wędrować taką trasą, wśród takich majestatycznych gór, tak świętych dla wielu ludzi, równolegle przemierzających tą trasę wraz z nami.
Góra Kailash wznosi się na 6 638 m.n.p.m. (lub 6714 m. według innych żródeł), w jej pobliżu znajdują się źródła jednych z najważniejszych i najdłuższych azjatyckich rzek: Indusu, Sutlej, Brahmaputry i Karnali (dopływ Gangesu). Jest uważana za świętą w czterech religiach: Buddyzm, Hinduizm, Dżinizm i Bon. Nazwa prawdopodobnie pochodzi od słowa “kelasa” oznaczającego “kryształ”.
Lokalna nazwa góry to Gangs Rinpocze co można przetłumaczyć jako “cenny klejnot śniegu”. Inną lokalną nazwą góry jest Tise, wywodzi się to od ti tse w języku, co oznacza “szczyt wody” lub “szczyt rzeki”, odnosi się to do mitycznych źródeł Lwa, Konia, Pawia i Słonia Rzeki, a w rzeczywistości Indus, Brahmaputra, Karnali i Sutlej, które zaczynają się w regionie góry Kailash i jeziora Manasarovar.
Góra Kailash jest również znana jako góra Meru w tekstach buddyjskich. Ma kluczowe znaczenie dla kosmologii. Buddyści Wadżrajany wierzą, że góra Kailash jest domem Buddy Cakrasamvara, który reprezentuje najwyższą błogość.
W hinduizmie tradycyjnie uznaje się go za siedzibę boga Śiwy, który tam mieszkał wraz ze swoją małżonką boginią Parwati i ich dziećmi, Ganeshem i Kartikeyą. Według niektórych opisów cztery ściany Kailash są wykonane z kryształu, rubinu, złota i lapis lazuli, a sama góra jest filarem świata.
W dżinizmie Rishabhadeva osiągnął nirwanę na Górze Kailash
Bon, religia pochodząca z Tybetu, utrzymuje, że cały mistyczny region i Kailash, które nazywają “dziewięciopiętrową Górą Swastyką”, to oś mundi, Tagzig Olmo Lung Ring (ponadczasowa, udoskonalona kraina, w której panuje pokój i radość).
Kora. Uważa się, że okrążanie pieszo Góry Kailasz jest świętym rytuałem, który przyniesie szczęście. Pielgrzymka odbywa się w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara przez hinduistów i buddystów, podczas gdy w dżinizmie i bon idzie się w przeciwnym kierunku. Natomiast wejście na zbocze Kailash było by wielkim grzechem.
Dlatego ze względu na religijny charakter tego miejsca, góra Kailash pozostaje niezdobyta. W połowie lat osiemdziesiątych Chińczycy zaproponowali możliwość zdobycia szczytu przez Reinholda Messnera, ale ten odmówił. Obecnie wejście na Kailash jest zabronione.
“Tylko człowiek całkowicie wolny od grzechu mógłby się wspinać na Kailash. I nie musiałby tak naprawdę pokonywać ścian lodu, aby to zrobić – on po prostu zamieniłby się w ptaka i poleciał na szczyt.”
Noclegi zazwyczaj rezerwuję przez booking.com.
Jako opcję budżetową polecam serwis Airbnb.
Booking.com