Będąc w Bieszczadach nie sposób chociaż raz wybrać się na ich najwyższy polski szczyt, czyli Tarnicę. Tras do wyboru jest tu kilka. Najpopularniejsze kółko to szlak czerwony idący z Ustrzyk Górnych. Wiedzie on najpierw asfaltem, aby po pewnym czasie doprowadzić nas do budki Bieszczadzkiego Parku Narodowego. Tutaj musimy kupić bilet wstępu.
Dalej przez Szeroki Wierch na przełęcz pod Tarnicą. Z tego miejsca na szczyt pozostało już tylko 15 minut szlakiem żółtym. Najkrótsza droga w dół to zaś szlak niebieski prowadzący do Wołosatego. Trasa w sam raz na jeden dzień, praktycznie dla każdego.
Ciekawą alternatywą jest dojście pod Tarnicę niebieskim szlakiem z Widełek lub szlakiem żółtym (który prowadzi to niebieskiego) z Mucznego. Jest to nieco dłuższa droga, ale znacznie mniej uczęszczana i gwarantująca wspaniałe widoki.
Do tego możemy też wydłużyć sobie trasę powrotną. Zamiast schodzić szlakiem niebieskim do Wołosatego, możemy tam dojść dłuższym, ale niezwykle malowniczym szlakiem czerwonym biegnącym przez Przełęcz Goprowską, Krzemień, Kopę Bukowską, Rozsypaniec i Przełęcz Bukowską. Minusem tego rozwiązania jest ostatnie 1,5 godziny drogi. Bowiem od Przełęczy Bukowskiej do Wołosatego idziemy już zwykłą, nudną drogą przez las. Ale wcześniejsza część tego szlaku, z nawiązką nam tą niedogodność wynagrodzi, gwarantując wspaniałą panoramę Tarnicy i połonin bieszczadzkich. Tak samo, jak odcinek z Mucznego. Dlatego ja gorąco polecam przejść się wersją wydłużoną, ale wszystko zależy od naszej kondycji.
Z Wołosatego do Ustrzyk Górnych możemy dojść szlakiem niebieskim. Jednak biegnie on już cały czas asfaltem. Przy odrobinie szczęścia, możliwe jest złapanie stopa. Kilka razy dziennie jeździ też na tej trasie regularny bus (5zł).
Bieszczady często uważane są za najdzikszą część naszego kraju, jednak obecnie przeżywają prawdziwy najazd turystów. W sezonie letnim, na Tarnicę idzie idzie jedna wycieczka za drugą, nawet w środku tygodnia. Właśnie dlatego warto skorzystać z alternatywnych szlaków, którymi można podejść pod szczyt, a na których jest znacznie mniej ludzi, niż na tym najpopularniejszym.
Ja nieustannie polecam też wejście zimowe. Jest to jedyna okazja, aby być w tym miejscu samemu, bez tłumu ludzi, a widoki zimowe są niezapomniane.