Dzień 5. Ależ nie chciało mi się rano wychodzić. Naprawdę Andrzejówka bardzo mi się spodobała. Jest bardzo przytulnie urządzona, dobrze dają jeść. Chętnie został bym tu dzień dłużej. Ale nic to, trzeba będzie po prostu jeszcze tu wrócić.
Rano zbierałem się w każdym bądź razie bardzo długo. Pobudka była o 6:00, a wyszedłem o 8:00. Ciągle mocno wiało, ale w sumie pogoda dziś była idealna na wędrowanie. Dzisiejsza droga zaś niby niczym się nie wyróżniała, ale sama w sobie, była po prostu piękna.
Może też, dziś patrzyłem na na mijany las inaczej – przez pryzmat wczorajszej lektury “Sekretnego życia drzew”. W każdym razie mijałem na pewno piękny las. Tylko irytujące były ciągłe informacje o “zamknięciu szlaku – ścinka drewna”. Gdybym chciał się tym przejmować, nigdzie bym nie doszedł.
Naprawdę uważam, że nie powinno mieć to miejsca. Chyba na 4-5 odcinkach drogi, szlak był teoretycznie zamknięty, właśnie z tego powodu. I jak niby można w takich warunkach wędrować??? Ale jakoś mi się udało i żadne drzewo mi na głowę nie spadło.
Dziś był też dzień pieczątek. Jeżeli przez poprzednie dwa dni przybyła mi jedna pieczątka w książeczce PTTK, to dziś dorobiłem się ich aż sześć :) Zaczęło się od przełęczy Sokoła. Tutaj na podejściu pod Wielką Sowę najpierw wszedłem do Chaty pod Sową. Bardzo ładna restauracja z pensjonatem. 140 zł za pokój dwuosobowy ze śniadaniem, w świetnym standardzie to niezła cena. O ile idzie się w dwie osoby, a nie w pojedynkę, jak ja. Potem było schronisko Orzeł, choć bardziej wyglądał na hotel. I kolejne schronisko – Sowa. Tu było czuć klimat fajnego górskiego schroniska, bez zasięgu telefonu i wi-fi.
Zrobiłem więc sobie tutaj przerwę na knedliczki z gulaszem – świetnie smakowały. I akurat przez te pół godziny padał deszcz.
Kolejnej pieczątki dorobiłem się na wieży widokowej na Wielkiej Sowie. I ostatnią (a nawet dwie) w dniu dzisiejszym w Zygmuntówce. Bardzo sympatyczne schronisko, ale takie bez klimatu – zimne. A może piszę tak jeszcze pod wpływem Andrzejówki, która była kapitalna?
Dzisiejsza trasa poszła mi bardzo szybko i około 16:00 byłem już na miejscu. Więc znowu mam nieco czasu aby się zregenerować, zjeść kilka obiadów, spisać dziennik i poczytać. Zrobiłem też sobie rezerwację noclegów na 3 dni do przodu. Okazało się, że w Dańczowie, gdzie pasuje mi się zatrzymać, niemal wszystko zajęli jacyś goście weselni i musiałem nieco się naszukać nim udało mi się znaleźć coś wolnego.
Na koniec jeszcze o szlaku. Dziś też muszę nieco ponarzekać na oznakowanie. Nie jest złe, ale kilka razy gdyby nie GPS, miałbym problem gdzie skręcić.
Dziś muszę się porządnie zregenerować, na jutro planuję bardzo intensywną trasę. Chcę trochę nadrobić i dojść do Wambierzyc. To około 44 kilometry.
Czas: szedłem od ok. 8.00 do ok. 16.00 z jedną dłuższą i kilkoma krótkimi przerwami
Dystans: ok. 28 km
Gdzie spałem: Schronisko PTTK Zygmuntówka na Przełęczy Jugowskiej (22 zł), kuchnia czynna do 20:00, ograniczony wybór dań
Możliwe posiłki na trasie: Rybnica Mała (Gospoda Sudecka), Przełęcz Sokola, Schronisko Orzeł, Schronisko Sowa, Schronisko PTTK Zygmuntówka
Sklep: –
Bankomat: –
Potencjalne noclegi: Rybnica Mała (Gospoda Sudecka), Przełęcz Sokola, Schronisko Orzeł, Schronisko Sowa, Schronisko PTTK Zygmuntówka
Uwagi: Jeżeli chcemy zjeść solidną porcję mięsa to lepiej zjeść przed Zygmuntówką. Tu wybór dań obiadowych jest mocno ograniczony.
Podziękowania za wsparcie dla: