Dzień w górach Hengshan. O ich istnieniu dowiedziałem się w Wuhanie, podczas przesiadywania w hostelowym barze. Mój przewodnik Lonely Planet niewiele o nich pisze, więc siłą rzeczy nie było ich na mojej trasie. Ale się znalazły i bardzo się cieszę z tego powodu. Jest to jedna ze świętych gór w Chinach a na jej szczycie zbudowano świątynię. Turystów, a w zasadzie pielgrzymów jest dosyć sporo, ale przez cały dzień nie spotkałem nikogo poza samymi Chińczykami.
Możliwości dotarcia na samą górę jest dosyć dużo – zaczynając od autobusu, poprzez kolejkę linową na lektyce kończąc. Ja wybrałem piechotkę, wspomagając się w połowie kolejką. Sam wstęp do parku jest dosyć drogi, kosztuje 100rmb. Jak ktoś chce obrócić autobusem autobusem to musi do tego dołożyć jeszcze 70rmb, a kolejka linowa w jedną stronę to 40rmb. Cała trasa zajęła mi od wejścia do parku do zejścia pod bramki siedem godzin. Chociaż nawet na piechotę można ją pokonać znacznie szybciej. Ale lubię po drodze się nacieszyć widokami, a na szczycie przesiedziałem dobre półtorej godziny.
Jako, iż większość Chińczyków wybiera autobus, droga pod górę była prawie pusta. Co nie często się tu zdarza i mogłem w spokoju podziwiać piękne widoki. Dopiero schodząc mijało mnie dosyć dużo wycieczek szkolnych, które maszerowały na szczyt. Dodam iż po drodze w kilku miejscach istnieje możliwość przenocowania.
Na najwyższym szczycie tego pasma, jest usytuowana niewielka świątynia, do której wszyscy zdążają. Każdy niesie cały worek kadzidełek, choć chyba bardziej to przypomina petardy hukowe. Przed świątynią stoją dwa ogromne murowane piece. Przez niewielkie otwory po krótkiej modlitwie wrzuca się do nich to wszystko – po chwili następuje seria wybuchów i otworami pod dachem wylatują kłęby dymu.
W samej świątyni można się było pomodlić, zakupić różne łańcuszki, nad którymi wcześniej w obecności kupującego mnich odprawiał krótkie modły. Można było również napisać coś – życzenie, modlitwę – dokładnie nie wiem na specjalnej czerwonej karteczce i mnich przylepiał ją na ścianie obok innych. Do tego dostawało się drugą z jakimś tekstem i trzy torebeczki czegoś do picia. Jeszcze ich nie otworzyłem, ale jak tylko będę miał okazję to na pewno sobie zaparzę. A moja czerwona kartka na ścianie w języku polskim znacznie się wyróżniała na tle pozostałych napisanych po chińsku ;)
Widoki na góry otaczające szczyt są bajkowe. Bowiem wszystko tego dnia pomimo słonecznej pogody tonęło we mgle, znad której wyglądały tylko wierzchołki. Zresztą co będę opisywał – zapraszam do obejrzenia zdjęć.
Samo Hengshan leży ok 140 km od Changshy w której teraz jestem i z której to zrobiłem sobie taką jednodniową wycieczkę. Przejazd pociągiem zajmuje 25 minut. Czy my się kiedyś tego doczekamy? Do Zakopanego w 20 minut? Bilet w jedną stronę kosztuje 66rmb. Niestety dworce szybkiej kolei w obu miastach zlokalizowane są na peryferiach i dojazd do nich może stanowić pewien problem. Ale dla chcącego nic trudnego. Autobus to koszt 1rmb i ok 1 godzina z centrum. Taxi ok. 30rmb i dojeżdża znacznie szybciej. W Hengshan autobus jedzie ok. 20 minut i kosztuje 3,5rmb.
Niestety zabrakło mi już tego dnia czasu właśnie na zwiedzenie owego miasteczka, choć przechodząc przez nie zapowiadało się bardzo ciekawie, wraz ze swoimi licznymi świątyniami. Ale wolałem jednak ten dzień spędzić w górach.