Pisząc te słowa, siedzę w samolocie z Moskwy do Pekinu. W tym roku robię tą trasę po raz drugi, a przede mną jeszcze trzy takie kursy, jeden za drugim.
Pilotem wycieczek jestem od około 7 lat. Kocham tę pracę. Ale jak to zawsze bywa ma ona swoje plusy i minusy.
Zacznijmy od tych przyjemniejszych rzeczy. Zwiedzam świat i jeszcze mi za to płacą. Rewelacja! Można nie najgorzej z tego żyć. Poznaje się fantastycznych ludzi. Nie ma się szefa nad sobą, jest się niezależnym. Choć po powrocie z każdego wyjazdu biuro Cię z niego rozliczy.
Ale, żeby móc się z tej pracy utrzymać, trzeba żyć przez znaczną część roku na walizkach. Będąc dłużej w domu ciągnie mnie w świat. Ale gdy nie ma mnie przez dwa miesiące, zaczynam tęsknić za bliskimi. Za najwspanialszą drugą połówką na świecie.
Nie narzekam. Opisuję tylko rzeczywistość. Praca jest fantastyczna, ale trzeba wiedzieć z czym się wiąże i co dla niej trzeba poświęcić. Wtedy, gdy mamy tego świadomość i to akceptujemy, potrafi dawać olbrzymią satysfakcję i sprawiać mnóstwo radości.
Oczywiście jest to przede wszystkim praca z ludźmi. A więc nie zawsze uda nam się ze wszystkimi dogadać. Nie wszystkich ludzi w grupie, którą prowadzimy, polubimy. A nie wolno mi pokazać, że ktoś nie przypadł mi do gustu. W drugą stronę takich ograniczeń już nie ma i czasami możemu usłyszeć na swój temat to i owo.
Moja praca jest dodatkowo specyficzna. Większość wyjazdów, które prowadzę to trampingi, głównie do Chin. Większość tras z kolei to moje autorskie projekty.
Są to małe, kameralne grupy 4-12 osobowe. Z plecakiem, jak najbardziej lokalnie. Choć muszę przyznać, że z wiekiem coraz bardziej zaczynam również doceniać wycieczki. Czyli dobry hotel, klimatyzowany autokar, lokalny przewodnik. I duża grupa.
Jedno z częściej zadawanych mi pytań, brzmi ? jak zacząć taką pracę?
Ja swoją pracę zaczynałem w czasach, kiedy aby być pilotem wycieczek należało ukończyć Kurs Pilota Wycieczek i zdać egzamin państwowy. Myślę, iż nadal warto taki kurs zrobić, mimo że już nie jest już wymagany. Ja kurs robiłem w krakowskim biurze Gaudeamus. I właśnie dla nich poprowadziłem po kursie swój pierwszy wyjazd. Od razu zostałem rzucony na głęboką wodę ? trzy tygodnie z trampingiem po Chinach. I od razu był to mój autorski program. Do tej pory to mój ulubiony i zarazem najczęstszy kierunek wyjazdów.
Pracowałem w tamtym czasie w agencji reklamowej. To był chyba już mój piąty rok. Nie było łatwo podjąć decyzję o rezygnacji z ciepłej posady. Ale była to jedna z najlepszych decyzji jakie podjąłem w życiu.
W tej branży, najważniejsze to chcieć wykonywać ten zawód. Jak wykaże się uporem i determinacją, praca sama będzie nas szukać. Ale jak wszędzie najpierw trzeba sobie na to zapracować.
Często można usłyszeć, że jest to praca 24h/7 dni w tygodniu. I ma się zero czasu dla siebie. I tak i nie. Po pierwsze robię to co mi sprawia frajdę. Wracając do Krakowa nieraz mam wrażenie, że czas mi przepływa przez palce, że go bezużytecznie tracę. Na wyjeździe nigdy tak się nie zdarza.
Jak już wspominałem często jestem autorem programu, który pilotuję. Więc siłą rzeczy, jest napisany subiektywnie. Nie mam czasu dla siebie, ale czuję, że robiąc to co robię wykorzystuję go maksymalnie. Maksymalnie ciekawie, tak, że niczego nie będę żałował.
Podsumowując. Jeżeli nie przerażają nas trudności to naprawdę warto. Jest to (przynajmniej dla mnie) praca ale i jednocześnie przyjemność i hobby. Bardzo odpowiedzialna ale szalenie satysfakcjonująca.
A teraz pora się przygotować do lądowania i czas ruszać na podbój Pekinu, z kolejnymi fantastycznymi ludźmi z mojej nowej grupy.
Do zobaczenia na trasie!
PS.
Materiał ten publikuję po powrocie z opisywanego wyjazdu. O ile w samolocie jest czas na to aby coś takiego napisać, to potem już go brakuje aby opublikować.
Artykuł pochodzi z mojego konta w serwisie wiadomości24:
Zawód pilota wycieczek – subiektywnie