Po kilku dniach zwiedzania Dużej Wyspy na Hawajach, postanowiliśmy jeden dzień przeznaczyć na nicnierobienie i odpoczynek. Czyli pojechaliśmy na plażę. Już wcześniej, czyli jeszcze przed wyjazdem z Polski się do tego przygotowałem, przeszukując internety w poszukiwaniu fajnych hawajskich plaż.
W tym zestawieniu na czoło wysunęła się Makalawena – plaża położona na zachodnim wybrzeżu Hawai’i czyli Dużej Wyspy. Dla mnie dodatkowym atutem było jej usytuowanie w pobliżu Międzynarodowego Lotniska Kona, co powodowało, że do opalania się, czytania, czy wypatrywania żółwi morskich doszło jeszcze podziwianie startujących i lądujących samolotów :)
Plaża położona jest kilka kilometrów od jakiejkolwiek najbliższej miejscowości, co powoduje, że aby się do niej dostać trzeba dysponować samochodem. Najlepiej takim z wysokim zawieszeniem, bo kilka ostatnich kilometrów to naprawdę spore wyboje.
Dojechać do niej można główną drogą numer 19 prowadzącą do Kona, następnie odbija się w stronę wybrzeża, przy wypływie lawy numer 1801. Makalawena stanowi część parku Kekaha Kai. Wygodny parking, z podstawowymi toaletami usytuowany jest na końcu drogi przy plaży Ka?Elehuluhulu. Na niej też znajdują się stoły piknikowe, na których można sobie zrobić przerwę na jedzenie.
Do samej Makalaweny jest z tego miejsca około 30 minut na piechotę. Warto się jednak przejść bo droga jest piękna. Początkowo idziemy piaszczystą plażą, którą następnie przegradzają zastygłe lawowe jęzory.
W pewnym momencie naszego spaceru, plaża jest zastawiona taśmami i znajdujemy informację, że w tym miejscu odpoczywa Hawaiian Monk Seal, czyli Mniszka Karaibska. Na oko to taka duża foka czy morświn ;) W każdym razie rzeczywiście leżała sobie cały dzień na plaży, tylko raz na jakiś czas przewracając się na drugi bok.
Pani, która ją pilnowała (wolontariuszka), opowiedziała nam, że będzie w tym miejscu prawdopodobnie przez 2-3 miesiące. W dzień śpi, nocą odpływa polować. W każdym razie było to niezwykłe doświadczenie, móc leżeć na plaży niemal obok tak pięknego stworzenia.
Dalsza droga prowadzi przez zastygnięte pole lawowe, z tropikalnych plaż, w jednej chwili przenosimy w krajobraz księżycowy. Robi to duże wrażenie. Aż w końcu pojawia się nasza docelowa plaża czyli Makalawena. Niewiele osób, ładny piasek, kilka palm. Całkiem ładna. Ale… widziałem już dużo ładniejsze plaże. Nadal pierwsze miejsce zajmują u mnie te z Goa w Indiach. Choć nasze bałtyckie też uwielbiam, ale to jednak zupełnie coś innego.
Podsumowując, zdecydowanie warto wybrać się na taki odpoczynek. Przede wszystkim, niezwykle miło jest się wygrzać w słońcu, po dniach spędzonych na wschodzie wyspy, gdzie non stop pada. Mniszka Hawajska była kapitalna. A plaża przyjemna. Więc i dzień na niej zaliczyliśmy do przyjemnych :)
W pobliżu plaży Makalawena, najwygodniej zarezerwować miejsca w Kailua-Kona.
Nieco dalej, bo w Waimea polecam wspaniały pensjonat Jacaranda Inn. Nie jest tani. ale wart wszystkich zostawionych tam pieniędzy.
Jako opcję budżetową polecam serwis Airbnb.
Booking.com