Dzień 9. Wstaję tradycyjnie o szóstej rano, za oknem pochmurno i kropi. Sprawdzam aktualną prognozę – dziś bez deszczu.
Schronisko PTTK Jagodna, w którym nocowałem, jest drewniane i z duszą. Schodząc po schodach do łazienki, wszystko po drodze skrzypi. Dziś wyjątkowo długo się zbierałem, wychodzę około 7:40. Ale nigdzie mi się nie śpieszy, chcę dojść do kolejnego schroniska PTTK na trasie – Na Śnieżniku, a to “tylko” 32 kilometry.
Droga najpierw biegnie asfaltem, by potem skręcić w las. Po kilku kilometrach, znowu trafiam na cywilizowaną drogę z zabudowaniami z mnóstwem małych upierdliwych psów, przy każdym gospodarstwie. Dobrze mieć przy sobie coś do odganiania natrętów.
Za Ponikwą znowu skręcamy w las, tu trzeba uważać, skręt szlaku nie jest najlepiej oznaczony. Trzeba dziś też uważać na odcinku od Długopola Zdroju do Marianówki, gdzie momentami szlak nie jest najlepiej oznaczony i łatwo z niego zejść.
I pojawia się mucha… W lesie wpada mi do oka. Niby działo się to wiele razy, ale teraz coś jest nie tak. Przemywam oko wodą, niewiele to pomaga. Boli i bardzo mocno łzawi. Z jednym zamkniętym okiem, schodzę do Długopola Zdroju, gdzie kieruję się do sanatorium. Trafiam na dyżurną pielęgniarkę w budynku Mieszko I. Przemywa mi oko i wyciąga nieproszonego gościa. Mam też iść do apteki, kupić sobie krople do oczu. Maszeruję dalej, ale oko boli przez całą drogę. W zasadzie coraz bardziej, niewiele też na nie widzę, bo łzy kapią mi z niego cały czas.
Zaczynam rozważać zejście ze szlaku i podjechanie do lekarza. Ostatecznie nie decyduję się na to i idę dalej. Wchodzę na Igliczną, szybka pieczątka do książeczki PTTK w schronisku i idę dalej. W końcu straciłem sporo czasu w gabinecie pielęgniarskim. Wszyscy jakoś tak dziwnie się na mnie patrzą, gdy ciągle “płaczę”.
Tuż przed Międzygórzem, odcinek szlaku jest zamknięty – remont ścieżki. Trzeba pójść kawałek prosto i zejść kolejną ścieżką. Miejscowość wygląda na uroczą, nie zatrzymuję się tu jednak.
Idąc dalej, widzę GOPR-ówkę. Wchodzę do środka prosząc o radę odnośnie mojego załzawionego oka. Tutaj bardzo dziękuję Łukaszowi Żukowskiemu, który wtedy miał dyżur, za okazaną troskę i pomoc. Oraz gotowość dalszej pomocy, gdyby mi się pogorszyło. Oko zostaje solidnie przemyte solą fizjologiczną, jest teraz nieco lepiej, więc idę dalej do schroniska.
Omijam punkty widokowe, i tak niewiele widzę. W schronisku zarezerwowałem sobie miejsce kilka dni wcześniej, ale tłumów nie ma. Podobno, mają być od jutra. Całkiem fajne, klimatyczne miejsce. Rano, przed wyruszeniem na trasę, trzeba będzie wyjść porobić zdjęcia okolicy.
Standardowo jem trzy obiady, piszę relację i idę spać. Mam nadzieję, że rano oko będzie mnie mniej bolało i uda mi się dojść do końca GSS. Mam w każdym razie przykazane, że gdyby się nie poprawiło, to mam się jednak zgłosić do lekarza.
EDIT: Nie byłem się w stanie oprzeć i wyszedłem jeszcze na zachód słońca. Oto efekty.
Czas: szedłem od ok. 7.40 do ok. 17.15 z dwoma dłuższymi i kilkoma krótkimi przerwami
Dystans: ok. 32 km
Gdzie spałem: Schronisko PTTK na Śnieżniku, kuchnia czynna do 20:00
Możliwe posiłki na trasie: Długopole Zdrój, Międzygórze, Schronisko PTTK na Śnieżniku
Sklep: Długopole Zdrój, Międzygórze
Bankomat: –
Potencjalne noclegi: Długopole Zdrój, Igliczna, Międzygórze, Schronisko PTTK na Śnieżniku
Uwagi: –
Podziękowania za wsparcie dla: