Robi się coraz ładniej. Dali, kolejne niewielkie miasteczko pełne uroku. I coraz wyższe góry. Miasto leży na wysokości niecałych 2000 metrów n.p.m. a szczyty nad nim górujące mają ponad 4000 metrów. Dlatego pomimo swojego uroku Dali zeszło na dalszy plan. A najciekawsze jest tu wszystko dookoła.
Sceneria bowiem jest kapitalna. Z jednej strony wysokie góry, z drugiej piękne jezioro. A całość dopełniają trzy pagody, wraz z całym kompleksem świątynnym nieopodal.
Wiem też już gdzie podziali się wszyscy ludzie, których brakowało mi w Kunming. Przyjechali do Dali. Kiedy rano po przyjeździe zrobiłem sobie krótki spacer i wyszedłem poza mury miejskie moim oczom kazał się niekończący się sznur ludzi wychodzących z autobusów i kierujących się w stronę świątecznego jarmarku.
Zaczyna się właśnie w Chinach długi weekend majowy i z tej okazji naprawdę wiele się dzieje. Jedna wielka ulica prowadząca od miasta w góry, została zamknięta i cała zastawiona kramami. Można tu dostać niemalże wszystko. Najpopularniejsze jednak jak to w Chinach są stoiska z jedzeniem.
Ludzie z naszego sanepidu umarli by tu na zawał, gdyby zobaczyli warunki w jakich wszystko jest przyrządzane. Ale jako, że jeszcze żyję i mam się całkiem dobrze znaczy, że tu wiedzą lepiej :) Ludzi jest niezliczony tłum, więc wszystko jest przygotowywane niemal hurtowo. Po kilkanaście kotłów i tylko unosi się wszędzie pyszny zapach.
Kontrastuje to nieco z zapleczem – baliami pełnymi kur, kaczek, gęsi obdartych ze skóry. Czy całą krową obdzieraną właśnie ze skóry i przygotowywaną na stół.
Jeden dzień spędziłem w górach. Nad Dali jak wspomniałem wznoszą się wspaniałe szczyty i można sobie urządzić całodniową wycieczkę szlakiem wiodącym zboczem gór. Widoki na miasto i jezioro po drugiej stronie przepiękne. W dodatku zupełny brak ludzi w przeciwieństwie do centrum miasta.
Jest to dosyć kosztowna wycieczka. Szczególnie jeżeli korzysta się po drodze z wyciągu krzesełkowego i kolejki gondolowej. Wstęp na teren parku to 30 rmb. Mniejsza kolejka kosztuje 35 rmb w jedną stronę, gondolka to już wydatek 50 rmb. Ale naprawdę warto opuścić miasto. Zresztą można również wspiąć się na własnych nogach. Wtedy jedynie musimy wykupić wejściówkę do lasu;)
Drugiego dnia pobytu za 10 rmb pożyczyłem rower i urządziłem sobie wycieczkę po okolicy i nad jezioro. Prawie się pogubiłem w labiryncie wąskich uliczek prowadzących donikąd w okolicznych wioskach.
Zatrzymałem się też na kilka godzin aby zwiedzić zespół świątyń wraz z trzema pagodami, które są symbolem Dali. Wstęp to 121 rmb, ale to co za to otrzymuje się w środku jest naprawdę warte swojej ceny. Kompleks po którym spokojnie można chodzić przez kilka godzin. Na początek trzy pagody – dwie mniejsze – dziesięcio piętrowe. Oraz duża 16-sto piętrowa pośrodku. Na tle wznoszących się szczytów górskich.
Oraz wspaniałe świątynie, jedna ładniejsza od drugiej.
Na koniec wypadało by napisać o samym starym mieście Dali. Pełne sklepików, turystów, kolorowych strojów. Barów, kawiarni i restauracji. Czyli kolejne miejsce na mojej trasie gdzie było bardzo przyjemnie się zatrzymać.
Ale właśnie przyjechałem do Lijiangu. I wszystko co do tej pory zobaczyłem w Chinach wyblakło, przy zestawieniu z tym miejscem. Ale o tym już następnym razem :)
No! Pięknie :)
Fantastycznie! I nareszcie super pogoda z błękitnym niebem! Pozdrawiam
Jak do tej pory właśnie tego błękitnego nieba mi brakowało…