Chiński ślub. Kilka lat temu miałem tę niezaprzeczalną przyjemność w nim uczestniczyć. W małym zaledwie milionowym mieści w środkowych Chinach. Rok wcześniej w w pociągu z Szanghaju do Guilin, poznałem dwie urocze dziewczyny. Potem jeszcze przez kilka dni razem zwiedzaliśmy Yangshuo. Kiedy rok później jedna z nich brała ślub, a druga była druhną na tym święcie przyjaciółki, zaprosiły mnie. Grzechem było by odmówić :)
Uroczystości trwały cały dzień. Zaczęły się wcześnie rano w mieszkaniu panny młodej. Była tylko najbliższa rodzina i przyjaciele. No i ja:) Kiedy przyjechał pan młody, z daleka było to już słychać. Chińczycy uwielbiają przy tej okazji używać fajerwerków hukowych. My, czyli zebrani w mieszkaniu mieliśmy za zadanie nie wpuścić go do środa.
Trzymaliśmy drzwi, a pan młody musiał się wkupić. Przepychając pod drzwiami koperty z pieniędzmi. Gdy już wystarczająco dużo ich przepchał, został wpuszczony do środka. Teraz wszystko powtórzyło się z pokojem gdzie czekała na niego pani młoda. Gdy już się do niej dostał, okazało się że gdzieś tam są schowane jej buty.
Aby je znaleźć należało otrzymać wskazówki od zebranych, gdzie są ukryte. Oczywiście nie za darmo.
Następnie nastąpiła część bardzo uroczysta. Państwo młodzi uklęknęli przed rodzicami pani młodej, złożyli pokłony, wspólnie, ceremonialnie wypili herbatę i dostali “błogosławieństwo”.
W między czasie można było oglądać album ślubny. Chińczycy, robią sobie zdjęcia ślubne, przed ślubem, tak aby na uroczystościach, goście mogli już oglądać zdjęcia.
Dodam także, że tradycyjnie pani młoda powinna występować w czerwonej sukni. Biały to kolor żałoby w Chinach. Ale jak widać moda z zachodu potrafi być silniejsza od tradycji.
Po tych uroczystościach przejechaliśmy do domu rodziców pana młodego. Tutaj powtórzyła się ceremonia otrzymywania “błogosławieństwa” od rodziców.
Na tym chwilowo wszystko się zakończyło.
Po południu zaś, urządzono wielkie przyjęcie. Jak się dowiedziałem zaproszono ok. 500 osób. Państwo młodzi nawet wszystkich nie znali, ale tak wypadało aby zachować twarz i się pokazać. A była to dosyć bogata rodzina. A największą atrakcją ślubu był oczywiście jeden białas, z którym obowiązkowo, każdy chciał się napić. Bo pod tym względem ślub chiński od polskiego niewiele się różni. Alkohol leje się strumieniami.
Charakter tej imprezy znacząco różni się od ślubu polskiego. Tam było ustawione mnóstwo tzw. okrągłych stołów z jedzeniem. I tak naprawdę gdy jedzenie się skończyło wszyscy się rozeszli. Myślę, że po wszystkim było już ok. 22.00. Potem Państwo młodzi tylko pojechali podpisać formalne papiery przed urzędnikiem państwowym.
Na następny dzień wszyscy moi znajomi, na czele z panią młodą wynajęli sobie pokój w hotelu, ze stolikiem do gry w madżonga. I jak gdyby nigdy nic, cały dzień grali, oczywiście na pieniądze.
Jako ciekawostkę, mogę powiedzieć, że w Chinach nie nosi się obrączek. Jedynie pan młody, wkłada pani młodej, obrączkę na palec. Jako dowód swojej wielkiej miłości do niej.