W dniu, kiedy piszę te słowa wypada najważniejsze Tybetańskie święto. Festiwal Saga Dawa. Jest to piętnasty dzień czwartego księżycowego miesiąca. Tłum pielgrzymów zalał Lhasę, maszerują obracając młynkami modlitewnymi, szurając pokłonami po ziemi, czy okupując sklepy, stragany i restauracje na trasie przemarszu. Do tego niezliczona ilość ludzi żebrzących na ulicy, którzy od każdego pielgrzyma dostają po banknocie ?Yi Jiao? czyli około pięciu naszych groszy.
Każdy ma w zanadrzu cały stos takich banknotów i obchodząc miasto dookoła po kolei wręcza każdemu kto o to prosi. Co kilkaset metrów palą się też kadzidełka, znaczy dymią wielkie piece z różnymi aromatycznymi gałązkami.
Są trzy trasy którymi można maszerować. Najdłuższa licząca osiem kilometrów wiedzie dookoła całego miasta. Dwie krótsze obchodzą stare miasto Barkhor, oraz Pałac Potala.
Większość pielgrzymów stanowią ludzie starsi, ale w tłumie młodych też nie brakuje. Taka standardowa nasza pielgrzymka do Częstochowy. Tylko na dachu świata.
Z Justyną przeszliśmy najdłuższą wersję trasy, czyli dookoła całego miasta. Wolnym tempem, zajęło nam to kilka godzin, około czterech. Z kilkoma postojami i wizytami w mijanych sklepach. Przez część drogi towarzyszył nam też młody Tybetańczyk, który z prowincji przyjechał do Lhasy uczyć się angielskiego. Jak nam powiedział mieszka tu już ponad rok i za naukę płaci mu starsza siostra, która pracuje w Pekinie.
Opowiedział nam też nieco o tym co się właśnie dzieje. W dniu kiedy wypada święto Tybetańczycy nie jedzą mięsa. Natomiast Ci bardzo religijni przestrzegają postu przez cały miesiąc. On sam za bardzo praktykujący nie był, ale tradycyjnie razem ze wszystkimi brał udział w marszu, rozdając na prawo i lewo banknoty.
Pielgrzymi zresztą nie tylko idą. Część zatrzymuje się w restauracjach, ale zdecydowana większość ma ze sobą swój własny prowiant. Więc w parkach można zobaczyć całe rodzinne pikniki. Z rozłożonymi termosami i siatkami z jedzeniem. Całość wygląda niezwykle barwne.
W tym dniu pełne też są świątynie. Gdzie ludzie się modlą, odpoczywają, czy również rozkładają tobołki z jedzenie i urządzają sobie obiad na klasztornych dziedzińcach. Do tego mnisi, którzy w tych dniach modlą się niezwykle uroczyście. Można zobaczyć usypane z piasku mandale, usłyszeć tradycyjną muzykę, graną na bębnach i niezwykle długich trąbach. Mnisi podczas modlitw zakładają czapki z wielkimi pióropuszami.
Kadzidełka, wszędzie słyszana modlitwa. Tworzy to wszystko naraz niezwykły nastrój, który można zobaczyć i poczuć tylko tu w Tybecie. Niezwykle się cieszę, że było mi to dane.
Tylko ilość wojska i policji na ulicach nieco przeraża…